Z perspektywy naszych czasów różnica między nauką a baśnią jakieś 300 lat temu nie jest taka oczywista. Zdarzało się, że fizyka, chemia i medycyna kilkaset lat temu wiedzę i metody badań wciąż czerpały z alchemicznych zaklęć i dociekań oraz astrologicznych sądów i wizji. Przykładem mogą być całkiem poważne naukowe rozważania na temat istnienia… jednorożców. Co więcej, nawet gdy nauka pożegnała się już z rojeniami na temat mitycznych stworzeń, niektóre apteki nadal sprzedawały specyfiki, które kojarzyć moglibyśmy z książkami czy filmami fantasy. Właśnie o takich zagadnieniach będzie mowa w tym artykule. Czy jesteście zainteresowani historycznym polowaniem na jednorogie stworzenia związane z Kamienną Górą? Zapraszam!
Jednorożec to jedno z najpopularniejszych stworzeń fantastycznych, występujące w mitach i legendach oraz dziełach związanych z nurtem fantasy. To zwykle ssak podobny do konia czy jelenia, posiadający jeden róg pośrodku czoła. Wizerunki i wzmianki o jednorożcu pojawiły się już w sztuce i literaturze kilka wieków przed naszą erą. Magiczna istota z bestiariuszy została też adaptowana na gruncie cywilizacji chrześcijańskiej. Jako motyw religijny jednorożca zestawiano m.in. z Najświętszą Marią Panną i symbolizował Chrystusa. Współcześnie ma nawet swoje nieoficjalne święto – Unicorn Day – przypadające na 9 kwietnia.
Mity i przesądy oddziaływały silnie na praktyczne wykorzystanie wyobrażenia jednorożca. Wierzono, że róg tego stworzenia, jak również i jego łzy, mają magiczną moc i są panaceum na wszelkie trucizny i choroby. Tym sposobem jednorożec zawędrował na… apteczne półki, a kwestią jego istnienia zajmował się m.in. Leibnitz, współodkrywca rachunku różniczkowego i całkowego. Zapytacie: jak, skoro nie istniał? Odpowiedź jest złożona i wyjaśnienie jej aspektów doskonale koresponduje z dwoma ciekawymi historycznymi śladami zainteresowania jednorożcem w Sudetach w XVII i XVIII wieku. Tak się składa, że oba wątki są związane z Kamienną Górą nad Bobrem i pochodzą prosto z książek naukowców związanych z farmacją i medycyną oraz geografią.
Z barokowej apteki
“Gründliche Beschreibung fremder Materialien und Specereyen Ursprung…” to niezwykły i uznawany przez historyków za przełomowy traktat farmaceutyczny stworzony w połowie XVII wieku w Sudetach. Jego autorem był aptekarz z Landeshut – czyli z Kamiennej Góry – Christoph Vielheuer. W książce z 1676 roku znaleźć można opisy specyfików leczniczych pochodzenia roślinnego, zwierzęcego i mineralnego. Definicje uzupełniają niezwykłe grafiki, które przedstawiają miejscowe i egzotyczne gatunki roślin oraz zwierząt, a także scenki rodzajowe z odległych krain. Właśnie w tej niezwykłej księdze w rozdziale o składnikach pochodzenia zwierzęcego jest wątek poświęcony jednorożcom. Aptekarz z Kamiennej Góry określił nazwę tego zwierzęcia po łacinie, jako „unicornum verum”, czyli jednorożec prawdziwy, w odróżnieniu od „unicornu marinum” czyli jednorożca morskiego – nieprawdziwego – dziś nazywanego narwalem. Dywagacje farmaceuty sprzed wieków uzupełniono bardzo czytelną ilustracją różnic między tymi dwoma „gatunkami”.
Na temat tego kamiennogórskiego jednorożca napisano nawet w “Geology and Medicine: Historical Connections” – ciekawej publikacji wydanej współcześnie przez Londyńskie Towarzystwo Geologiczne. Dociekania Vielheuera streścił w rozdziale „Fish, fossil and fake: medicinal unicorn horn” Christopher Duffin z Departamentu Nauk o Ziemi, Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Ilustracja jednorożca z książki sudeckiego aptekarza była też częścią wystawy i projektu edukacyjnego „The Unicorn Found: Science, Literature, and the Art” w John Hay Library na Uniwersytecie Browna w USA.
Archeologia przypadku
Aptekarz Vielheuer prawdopodobnie już nie żył, kiedy około 25 lat po tym jak wydał swoją niezwykłą książkę, w Kamiennej Górze… wykopano szkielet mitycznego stworzenia! Relację z tego wydarzenia w swoim dziele opisał ceniony legnicki lekarz i badacz – Georg Anton Volkmann. W „Silesia subterranea” (tytuł rozwinięty jako: „Śląsk z jego podziemnymi skarbami, osobliwościami… „) z 1720 roku pisze on o kilku przypadkach związanych z „Unicornufossile” (skamieniałościami jednorożca).
Oto jedna z przytoczonych historii: „Kiedy 18 lat temu wykopano rów na łące nad Bobrem w Kreppelhof koło Landeshutte, w głębokiej jamie robotnicy znaleźli duży kawałek tak zwanego jednorożca, który następnie przekazano Jego Wysokości Grafowi von Promnitzowi”. Autor, wykształcony na europejskich uniwersytetach przyrodnik, zmarł 21 marca 1721 roku w Legnicy. Używa w swoim opisie wyraźnie terminu „Einhorn” – niemieckiej nazwy jednorożca. Z jego relacji wynika, że tajemnicza skamielina trafiła do zbiorów ówczesnego właściciela zamku Kreppelhof w Kamiennej Górze (w czasach Volkmanna była to osobna posiadłość poza granicami miasta).
Kości mógł otrzymać Erdmann II von Promnitz albo jeszcze jego ojciec Balthasar Erdmann von Promnitz (zmarł w 1703). Ten ród władał wówczas na Śląsku i Łużycach, dzierżąc m.in. takie dobra, jak: Żary, Pszczyna, Kreppelhof czy Kliczków. Ale co faktycznie wykopano w Kamiennej Górze? Odrobinę naukowego światła na tę tajemniczą historię rzuca sto lat później „Jahresbericht der Schlesischen Gesellschaft für Vaterländische Cultur”. Na łamach jednego z roczników Śląskiego Towarzystwa Kultury Patriotycznej ukazał się artykuł „Przegląd kopalnych i żywych ssaków Śląska” doktora Reinholda Hensela, XIX-wiecznego niemieckiego zoologa i paleontologa. Autor wspomina opisy Volkmanna dotyczące „Unicornufossile”, ale cytuje je w kontekście historycznych śladów gatunku, który w 1799 roku opisany został jako Elephasprimigenius (pierworodny słoń), a my dziś nazywamy mamutem (mamut włochaty/właściwy – Mammuthusprimigenius).
Na tych przykładach doskonale widać, że legendy związane z obecnością jednorożców w kulturze oraz dawnej nauce związane były z przesądami i niewiedzą. Mityczne zwierzę było kojarzone z wykopywanymi, tajemniczymi szczątkami zwierząt, jak mamuty, albo z kłami, które przywozili wielorybnicy polujący również na narwale. Choć na spotkanie jednorożca w Sudetach mamy szanse mizerne, magia tych gór jest niepodważalna!
Robert Główczyk