Skip to content Skip to footer

Liryczna tkaczka: sudecka poetka łamiąca stereotypy – Robert Główczyk

Czy robotnik może być artystą? Czy w czasach dominacji słynnych liryków z „von” przed nazwiskiem prosta wiejska kobieta mogła zaistnieć jako poetka? Johanne Juliane Schubert – tkaczka i pieśniarka związana z Sudetami na przełomie XVIII i XIX wieku łamała stereotypy! Nic dziwnego, że o jej debiucie napisały najważniejsze czasopisma literackie ówczesnych Niemiec. Opiewająca piękno przyrody swoich okolic pisarka sama była naturalnym, samorodnym talentem. Niezwykła mieszkanka gór, która w znoju pracy, na przekór osobistym i dziejowym dramatom, znajdowała w życiu blaski piękna i potrafiła ja wyrazić za pomocą wierszy. Z jej życiem i twórczością związane są takie miejsca, jak Wierzchosławice koło Bolkowa, Kamienna Góra, Dzierżoniów, Lutomia, Bukowiec.

Kiedy sędziwa, ponad 80-letnia Joanna Julianna Schubert, już niewidoma, schorowana i żyjąca z renty hrabiny von Reden, spędzała ostatnie chwile w rodzinnym domu w Wierzchosławicach koło Bolkowa, w oddalonym o 15 km Szczawnie-Zdroju na świat przyszedł Gerhart Hauptmann. Pisarz, który zdobył nagrodę Nobla, autor „Tkaczy”, był potomkiem rodziny robotniczej o ludowych korzeniach. Sam na świat przyszedł jednak w centrum znaczącego uzdrowiska, jako syn hotelarza. Można powiedzieć, że wokół niego z pewnością od początku przechadzały się Muzy. Dramaty o życiu ludu, które przyniosły mu sławę, jako pisarzowi naturalistycznemu, pisał jako obserwator, badacz, nie uczestnik.

Przejmujące dzieje wyzysku i buntu tkaczy do dziś stanowią niezwykle ważne literackie świadectwo wniknięcia pisarza w długo pomijane przez sztukę tematy. Jakże niezwykły kontrast z tymi strasznymi wizjami opartymi na faktach tworzy obraz twórczości tkaczki i poetki z Wierzchosławic!

Johanne Juliane Schubert pozostawiła po sobie dowód na to, że nawet ciemiężony i traktowany z góry lud miał wiele do powiedzenia w kwestiach, które rezerwowała dla siebie inteligencka warstwa mieszczańska czy arystokratyczna. W dodatku były to obserwacje piękna, duchowości. Schubert pokazała, że na przekór swojej pozycji społecznej wynikającej z płci i zawodu, pragnie wyrażać emocje i się nimi dzielić. Dziś wciąż spotkać się można się z klasistowskimi i seksistowskimi stereotypami, które dyskryminują aktywność twórczą osób spoza „uprzywilejowanych” kręgów społecznych. Tym bardziej przykład sudeckiej poetki zadziwia i jest cennym śladem w historii regionu (dla eksperymentu warto się zastanowić, ile znacie pisarek urodzonych przed 1800 rokiem i czy kojarzycie, czym zawodowo zajmowali się literaci, których książki czytacie?).

Tkaczka, córka i żona tkacza

Kołowrotki i krosna towarzyszyły Johanne Juliane Schubert od urodzenia do śmierci. Autorka wierszy na świat przyszła 25 listopada 1776 roku w Würgsdorf, czyli w Wierzchosławicach koło Bolkowa. Tam też zmarła 7 kwietnia 1864 roku, dożywszy sędziwego jak na tamte czasy wieku. Wierzchosławice to wieś, która leży na granicy Gór Kaczawskich i Pogórza Wałbrzyskiego. Informacje na temat życia poetki można czerpać przede wszystkim z autobiograficznej noty w jej debiutanckim tomiku „Gedichte der Webers-Frau Johanne Juliane Schubert” z 1810 roku. Pisarka sama podkreśliła, że jej rodzice – nosili nazwisko May – byli tkaczami.

W dzieciństwie była chorowita. Przeżyła śmierć swojego rodzeństwa, w tym ukochanej siostry, która odeszła w 1792 roku jako młoda kobieta. Był to jeden z melancholijnych impulsów, które obudziły w młodej tkaczce chęć przelewania swoich myśli na papier. Aby zapewnić sobie byt, poślubiła w 1799 roku owdowiałego męża siostry, Ehrenfrieda Schuberta. W 1810 roku poetka napisała, że jedynym źródłem utrzymania jej rodziny jest tkanie. Nie były to łatwe czasy dla rzemieślników w tym zawodzie, o tym również nie omieszkała wspomnieć autorka. Zdarzały się sytuacje, w których bieda i strach zaglądały do ich domu.

Schubert została matką, ale straciła ukochaną córkę. W czym zatem znajdowała radość? Były to przyroda i poezja. Poetka przyznaje, że od najmłodszych lat była podatna na „małe radości”, cieszył ją śpiew ptaków, pory roku – zarówno wiosenne kwiaty, jak i złote jesienne liście, widoki okolic. Nie ciągnęło jej do hucznych zabaw. Wolała ciszę i sielankę. To było odskocznią od trudów życia i bolesnych ciosów losu.

Edukacja i debiut

Niebagatelną rolę w życiu tkaczki odegrał epizod szkolny. Od ósmego roku życia Schubert uczęszczała do miejscowej szkoły. Tam nauczyła się czytać, a nauczyciel Knittel zaszczepił w niej ciekawość do świata i kultury. Pierwsze wiersze poetka napisała jako 9/10 latka! Już jako dziecko czuła potrzebę wyrażania swoich spostrzeżeń i emocji! Układała też rymowanki i wiersze okolicznościowe. Wiersze pomogły jej się pogodzić z utratą ukochanej siostry. Edukację w wiejskiej szkole przerwała w 1789 roku. Rozwijała się jednak, czytając śpiewniki, a także poezję najwybitniejszych poetów jej czasów, w tym Schillera i Klopstocka. Autorka pisała głównie „do szuflady”.

Wrodzona pokora nie pozwalała jej na wyjście z ukrycia, na bycie kimś więcej niż prosta tkaczka, na jaką była wychowywana. Odkrył ją pastor Ulrich z Bolkowa. Prawdopodobnie dzięki niemu o pisarskiej aktywności młodej tkaczki dowiedział się pastor Dobermann z Lutomii u stóp Gór Sowich. To on jako pierwszy opublikował wiersze Johanne Juliane Schubert w wydawanym przez niego kwartalniku. Poezja spodobała się i skromna autorka miała po praz pierwszy okazję poczuć smak docenienia jej talentu. Niemniej traktowała swoją twórczość, jako zajęcie dodatkowe, będące na dalszym planie. Widziała się przede wszystkim w roli dobrej żony-gospodyni, która pracowała na równi z mężem, a także jako matka, która zajmowała się wychowaniem syna, który również przyszedł na świat. Wypełnianie tych ról uważała za swoją powinność i znajdowała w tym również ważny cel.

Jej tomik ukazał się w 1810 roku w wydawnictwie w Dzierżoniowie, prawdopodobnie za sprawą pastora Dobermanna. W 1812 roku pisarka wydała we Wrocławiu „Meine Reise nach Breslau, Leuthen und Neumarkt”. Później jej wiersze były jeszcze epizodycznie wznawiane i wydawane. Tworzyła niemal do ostatnich dni. Jej nekrolog zamieszczony w „Schlesische Provinzialblätter” z 1865 roku wspominał, że swoją poezją uświetniała lokalne uroczystości nawet jako staruszka. W najbardziej znanym, debiutanckim wydaniu wierszy zachował się też portret autorki. Została przedstawiona w medalionie, w profilu, ubrana w strój ludowy, z czepcem na głowie. W tle przyroda: drzewa, ptaki, pola – czyli to, co kochała. Na wzgórzu zamek – z pewnością Bolków. Obok medalionu z wizerunkiem poetki znajduje się lira – odwieczny symbol liryków, a także wrzeciono – symbol prządek. Te dwa artefakty zazębiają się, tak jak praca i twórczość w życiu Schubert.

W zbiorze wierszy natrafić można na poezję okolicznościową, m.in. związaną ze zmarłą siostrą pisarki, ale też z jej przyjaciółmi oraz lirykę religijną. Najcenniejsze są jednak wiersze na temat przyrody: opisujące pory roku, pory dnia, burzę, pola, łąki. Jeden z wierszy ma tytuł „Der Sommermorgen auf dem Riesengebirge” i jest zachwytem nad porankiem w Sudetach.

Sława i mecenasi

Skromna tkaczka na pewno nie przypuszczała, że jej wiersze staną się rodzajem literackiej sensacji. W 1812 roku obszerny artykuł o jej poezji ukazał się na łamach „Zeitung für die elegante Welt” – znaczącej gazety o tematyce artystycznej i obyczajowej. Z kolei w 1820 roku o twórczości poetki z Wierzchosławic napisano w „Morgenblatt für gebildete Leser” (Poranna gazeta dla wykształconych czytelników). Czasopismo ukazywało się w latach 1807-1865 w Stuttgarcie i Tybindze. Było najważniejszym prasowym organem literackiej rozrywki w pierwszej połowie XIX w Niemczech.

W 1832 roku o wierszach sudeckiej poetki przypomniano w periodyku „Flora: ein Unterhaltungs-Blatt”. Biografia Johanne Juliane Schubert znalazła się w publikacji „Biografie Die deutschen Schriftstellerinnen des neunzehnten Jahrhunderts”. Poetkę wspierali nie tylko pastorzy, ale i zamożne mecenaski. Z wielkim oddaniem pisarka wspomina o przyjaźni z wdową z Kamiennej Góry, z panią Fenderlin. Jej mąż był jednym z patronów słynnej biblioteki Wallenberg-Fenderlinschen Bibliothek zu Landeshut. Patronką poetki była również hrabina Friederike von Reden z Bukowca, która zapewniła tkaczce piszącej wiersze specjalną rentę i wznowienie jej wierszy, które subskrybowali możni znajomi sudeckiej arystokratki.  To właśnie związek tej wybitnej mecenaski z poetką-rzemieślniczką zaowocował powstaniem w naszych czasach Domu Pracy Twórczej “U Hrabiny” im. Johanne Juliane Schubert w Ornamental Farm Bukowiec.

Zostaw komentarz