Biorąc sobie za punkt wyjściowy jeden z najcenniejszych zabytków gminy Marciszów – chcę przyjrzeć się kilku zagadnieniom, które wykraczają również poza Sudety – to język i czas. Nie obawiajcie się – zostajemy w naszych górach – w ich historii i dziedzictwie. Zwrócę za to uwagę na to, jak nasze dzieje łączą się z tym, co od wieków w kulturze europejskiej przenika się i wchodzi w różne relacje. Zatem czas spojrzeć XVI-wiecznym rycerzom w oczy i zagłębić się w zagmatwane, niczym meandry marciszowskiego Bobru, losy wsi, której nazwa – używana oficjalnie przez stulecia w trzech językach: łacińskim, niemieckim i współcześnie polskim – ma z marcem wspólnego więcej, niż mogłoby się wydawać!
Marzec to wyjątkowy miesiąc. W języku polskim jest jedynym oprócz maja, którego nazwa wywodzi się z… łaciny (na tyle oswoiliśmy te nazwy, że wydaje się to nawet dość dziwne. “Podobieństwo z łaciną widoczne, a przecież słowo: maić, umaić w znaczeniu: zielenić, zielonością okryć, zdaje się być prastarym” – pisał ponad 100 lat temu literat i dziennikarz Adam Breza). W wielu innych europejskich językach jest inaczej.
Na przykład w angielskim czy niemieckim oprócz marca i maja łacińskim dziedzictwem są też m.in. szczególnie ciekawe nazwy miesięcy od września do grudnia. Są one pochodne numeracji, która – coś przecież musiało pójść nie tak – nie zgadza się z porządkiem współczesnego kalendarza. Jedynym uzasadnieniem tego, że miesiące o nazwie siódmy, ósmy itd. są teraz miesiącami dziewiątym, dziesiątym itd. jest fakt, że przez wieki marzec był… pierwszym miesiącem roku kalendarzowego. Reliktem tego są nazwy miesięcy, których my akurat nie używamy. Ale skąd wzięła się nazwa marca? I co łączy ją z Marciszowem?
Rycerze z kamienia
Zacznijmy od zabytku. We współczesnym Marciszowie, największej i centralnej wsi w gminie Marciszów, obok siebie stoją dwa kościoły. Ten widok nie zaskakuje – można takie pary spotkać w wielu, nawet małych miejscowościach. Jest to pamiątka po czasach, kiedy Śląsk był regionem silnie różnicowanym religijnie. Obok siebie żyli m.in. katolicy i ewangelicy. Tak też było w dawnych czasach w Marciszowie. Starszy, mniejszy kościół był kościołem katolickim. Z wyjątkiem ewangelickiego epizodu na przełomie XVI i XVII stulecia, z kolei nowszy, większy był pierwotnie świątynią ewangelicką.
Po II wojnie wieś została z dwoma kościołami, ale jednym dominującym wyznaniem. Kościół św. Katarzyny jest szczególnie cenny. To budowla wzmiankowana już w XIV wieku. Do naszych czasów na ścianie budynku przetrwały ciekawe epitafia. To całopostaciowe wizerunki dawnych właścicieli okolic – Zedlitzów. Byli to wpływowi i możni śląscy rycerze. Czytelnicy sudety.pro zetknęli się z tym nazwiskiem w artykułach na temat twórcy matury z Walimia. Warto też nadmienić, że to właśnie Zedlitzowie z Nowego Kościoła koło Świerzawy na początku XVI wieku sprowadzili na Śląsk luteranizm, żywo interesując się działalnością reformatorską Lutra. Właśnie przedstawiciele jednego z domów (w tym przypadku z linii mysłakowickiej) tego rodu epizodycznie władali Marciszowem.
Wiekowe epitafia
Dwóch Panów Zedlitzów – ubranych w zbroje – można podziwiać na owych epitafiach od ponad 400 lat. Śnią oni snem wiecznym w towarzystwie żon i dzieci. Jeden z nich ma hełm u stóp, drugi trzyma go u boku. Widać ich herb: tarczę z trójkątną klamrą do pasa. Hans Lutsch (1854 -1922) – niemiecki historyk sztuki i konserwator zabytków w opracowaniu „Die Kunstdenkmäler des Reg. – Bezirks Liegnitz” wymienia, że rycerzami tymi byli Georg von Zedlitz i Abraham von Zedlitz. Zmarli w II połowie XVI wieku.
W ich czasach Marciszów składał się z kilku oddzielnych miejscowości, które połączono dopiero w czasach późniejszych. W publikacji Lutscha mowa o kościele w Ober Wernersdorf, wsi oddalonej 2 km od dworca kolejowego w Merzdorf, czyli Marciszowie. Co ciekawe wówczas miejscowości te były częścią Powiatu Bolków. Marciszów łączność administracyjną z Kamienną Górą miał dopiero od lat 30. XX wieku.
Wojowniczy pierwiastek
Na samym początku, w średniowieczu, były to osady określone w dokumentach jako Villa Martini i Villa Wernheri. Te miejscowości następnie nazywane były przez stulecia m.in. Merzdorf (również Märzdorf, Mertensdorff) i Wernersdorf. Merzdorf (odpowiednik Marciszowa) wchłonął z czasem Wernersdorf – wieś, w której pierwotnie znajdował się omówiony kościół.
Pochodzący z Kamiennej Góry XIX-wieczny pionier onomastyki Heinrich Adamy w swojej książce o śląskich nazwach miejscowych umieścił wymienione wyżej określenia wsi w grupach niemieckich nazw miejscowości, wywodzących się od nazwisk założycieli, oraz nazwisk założycieli, „które stały się zniekształcone i nierozpoznawalne poprzez skróty i przesunięcia dźwiękowe”. Tymi imionami były: Marcin (Martin) i Werner. I tak, pierwsze z tych imion pochodzi od łacińskiego określenia Martinus. Było ono związane z rzymskim bogiem wojny – Marsem. Osoba nosząca je jest: „synem Marsa”, „poświęconym Marsowi”, czyli wojownikiem lub osobą walczącą o coś. Z kolei Werner to „ten, który się broni”, „wojownik obronny”. Zedlitzowie z epitafiów marciszowskich pasują do obu opisów etymologii imion, którym nazwę zawdzięczały miejscowości związane z ich rodem.
Współczesne polskie określenie Marciszów (dla obu dawnych miejscowości) ma wyraźnie słyszalny związek z Marcinem. Mało kto jednak wie o rzymskiej, wojowniczej etymologii tego imienia. A co z marcem? Otóż marzec (w niemieckim März), tak jak i Marcin, jest etymologicznie związany z Marsem. Dawny pierwszy, obecnie trzeci miesiąc roku, był poświęcony bogowi wojny, był początkiem sezonu na wojowanie. Tym sposobem polsko brzmiące nazwy Marciszów i marzec mają ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. Co więcej, wspólnym mianownikiem dla polskich i niemieckich omówionych określeń miejscowości i miesiąca jest język i kultura antyku. Język martwy od stuleci, dłużej niż Zedlitzowie z Marciszowa, a wciąż wpływający na naszą kulturę. Czy nie miał racji Horacy, pisząc jako Rzymianin: „exegi monumentum aere perennius”?